5 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Paryżu
Paryż to miasto, które jedni kochają, a inni nienawidzą. Powodów dla jednej i drugiej strony jest za pewne równie dużo. Ja dzielę miasta na takie, do których chciałabym wrócić i na takie, w których jedna wizyta raczej mi wystarczy. Widziałam miasta, które zachwyciły mnie bardziej niż Paryż, ale z chęcią bym tam wróciła. Najchętniej latem, by móc zjeść piknik na Polach Elizejskich i spacerować po paryskich uliczkach w pięknych sukienkach. Paryż to dość specyficzne miasto, które ma całe mnóstwo skrajności. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Ci o rzeczach, które zaskoczyły mnie w stolicy Francji. Jestem ciekawa, czy masz podobne spostrzeżenia, a może zdziwiło Cię coś zupełnie innego? Koniecznie daj znać!
Jeżeli nic nie jedzie, to Paryżanie nie zwracają uwagi na to, że świeci się czerwone światło i po prostu przechodzą. Na początku nie wiedziałam, jak się zachować, ale doszłam do wniosku, że mandatu raczej za to nie dostanę, skoro to nie jednostki przechodzą na czerwonym, a raczej wszyscy. Przyznam, że chętnie to rozwiązanie powitałabym w Polsce i skróciła czas czekania na łódzkim Rondzie Solidarności.
1. Czerwone? Zielone? Who cares!
Jeżeli nic nie jedzie, to Paryżanie nie zwracają uwagi na to, że świeci się czerwone światło i po prostu przechodzą. Na początku nie wiedziałam, jak się zachować, ale doszłam do wniosku, że mandatu raczej za to nie dostanę, skoro to nie jednostki przechodzą na czerwonym, a raczej wszyscy. Przyznam, że chętnie to rozwiązanie powitałabym w Polsce i skróciła czas czekania na łódzkim Rondzie Solidarności.
2. Nocleg z widokiem
Nocleg z widokiem na Luwr? Nieopodal wieży Eiffla? A może na przeciwko Moulin Rogue? Marzenie, prawda? W Paryżu takie widoki może mieć każdy bezdomny. Przyznam, że to chyba punkt, który zszokował mnie najbardziej. Bezdomni mieszkają w Paryżu wszędzie. Normalnym widokiem jest spotkanie człowieka leżącego na materacu z całym swoim dobytkiem obok tuż przy Luwrze, albo na przystanku na przeciwko Wieży Eiffla, o! albo namiot rozbity na przeciwko Moulin Rogue. Bezdomni mogą też liczyć na pomoc funkcjonariuszy i służb medycznych. Nikt ich nie przegania i nie piętnuje. Z jednej strony to trochę dziwne w reprezentacyjnych częściach miasta spotykać bezdomnych, na materacach. Kilka namiotów rozbitych na trawniku w centrum to też dość normalny widok. Z drugiej strony to postawa godna podziwu, bo u nas bezdomnych traktuje się zupełnie inaczej...3. Tanio czy drogo?
Lecąc do Paryża, byłam przygotowana na kosmiczne ceny. Tymczasem było bardzo różnie. Więcej o cenach pisałam Wam w podsumowaniu wyjazdu do Paryża. O ile obiad można zjeść w rozsądnej cenie, bo 15euro za 3 dania to nie jest wygórowany koszt (wiadomo, można też 5 razy drożej, ale tak jest też w Polsce), o tyle ceny w sklepach są przedziwne. Półlitrowe piwo potrafi kosztować więcej niż butelka wina. Sery, dżemy, bagietki to tanie produkty, ale już np. ceny owoców czy mięsa potrafią zwalić z nóg. Jedne rzeczy są podobne cenowo jak w Polsce, albo nawet tańsze, a inne kosztują tyle samo, tylko, że w euro. Ta rozbieżność jest ogromna! Kluczem jest to, żeby starać się jeść lokalne produkty, a nie to, co jemy w domu. :)4. Zmiana czasoprzestrzeni?
Sklepy wyglądają jakby się człowiek cofnął w czasie o jakieś 20-30 lat. Mówię tu głównie o małych sklepach spożywczych. Podobne wrażenia miałam w Berlinie. Nasze żabki i fresh markety wyglądają dużo bardziej nowocześnie. W sklepach w Paryżu były stare regały, półki były często puste i ogólnie całość wyglądała jakoś tak staro i ubogo. Wybór produktów też był znacznie mniejszy, a banany na przykład kompletnie czarne... Niezmiennie mnie to dziwi.5. Co z tym bezpieczeństwem?
Przed wyjazdem wszyscy straszyli, że Paryż niebezpieczny, że ciągle kradną, że dookoła sami uchodźcy itd. Okej, było sporo osób różnych narodowości. Część z nich miała też ciemniejszą skórę. Żaden z nich nie zachowywał się w jakikolwiek sposób niewłaściwie. Nikt nie próbował mi niczego ukraść. Nie widziałam też uchodźców pod katolickimi świątyniami. Okej, jeden czarnoskóry mężczyzna proponował marihuanę, a inni wciskali bransoletki z muliny, ale umówmy się, że to nie jest nic wyjątkowego. Mam świadomość, że być może miałam szczęście. Znajoma niedawno przed moim wyjazdem została w Paryżu okradziona - mężczyzna wyrwał jej torebkę z ręki. Ale nie wyciągam pochopnych wniosków, bo takie rzeczy w Polsce też się zdarzają. Nie mówię, że Paryż jest superbezpieczny i nie ma żadnych problemów, ale ja czułam się tam bezpiecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)