Marzenia się nie spełniają

Marzenia się nie spełniają. Może Cię rozczarowałam, bo przecież od zawsze słyszysz, że trzeba mieć marzenia i w nie wierzyć, bo marzenia się spełniają. Nie ma żadnej magicznej mocy, która miałaby siłę sprawczą i mogła spełnić Twoje marzenia. Może czasami Ci się wydaje, że jest inaczej. A może nawet masz wrażenie, że jakieś Twoje marzenie się już spełniło. A może nawet nie jedno? A może jednak jesteś w tej drugiej grupie i siedzisz i czekasz, aż Twoje marzenia się spełnią i myślisz sobie teraz: cholera! ona może mieć rację.... tyle czekam i czekam, a te marzenia coś nie chcą się spełniać. No dobra, już przestaję Was trzymać w niepewności. Czy to znaczy, że przestaję marzyć? Czy to definitywny koniec z tworzeniem list marzeń? Otóż nie!



Marzenia to dla mnie siła napędowa. Marzę w zasadzie od zawsze. Pamiętam, że mniejsze i większe marzenia mam od zawsze. Gdy jako mała, niespełna pięcioletnia dziewczynka szłam do szkoły, marzyłam o tym, żeby po tych wielu latach edukacji, pójść do najlepszego liceum w moim mieście. Wtedy wydawało mi się to odległe i nierealne, więc to było znacznie bardziej marzenie, niż konkretny plan. Pamiętam też, że przez wiele lat marzyłam o tym, żeby mieć psa. Nawet mój photoblog nazywał się "westlyismydeam" (bo marzyła mi się właśnie ta biała psinka). Do tego liceum poszłam, a psa nie mam do dzisiaj. Czyli jakby jedno marzenie się spełniło, a drugie nie? Wiecie jaka jest różnica? O pierwsze marzenie miałam jak zawalczyć, pracowałam i uczyłam się, aby mieć dobre wyniki i dostać się tam, gdzie chciałam. Jako dziecko nie mogłam sama podjąć decyzji o zakupie psa, więc do dzisiaj zwierząt nie mam, ale ten terier jeszcze kiedyś u mnie prawdopodobnie zagości.



Marzenia się nie spełniają, bo to my sami musimy je spełniać. No i w sumie to mogłabym na tym skończyć, bo to całkiem prosta filozofia. Ale nadal spotykam się z ludźmi, którzy nie mają marzeń, bo w nie nie wierzą, bo marzenia się nie spełniają itd. No bo się nie spełniają. Jasne, że nie. To przecież tak nie działa. Marzenia to po prostu najlepszy możliwy bodziec do działania, najlepsza motywacja jaką znam. Jak o czymś tak naprawdę marzę, to działam i pracuję, żeby to osiągnąć. Szukam okazji, która mi to umożliwi i robię wszystko, by ją wykorzystać. Dlatego tworzę sobie listy marzeń. Opublikowałam już jakiś czas temu Bucket List na blogu. Co jakiś czas do niej wracam, coś usuwam, bo w danej chwili przestało mi na tym zależeć, coś dopisuję, bo znalazłam nową zajawkę i teraz marzę o tym. Większość tych rzeczy z Bucket Listy jest mocno długoterminowa i nie działa to tak, że skreślę wszystkie marzenia do końca tego roku. Uda mi się co najwyżej kilka. Ale to i tak jest super, bo poza tymi marzeniami, mam też takie "na bieżąco". A czasami zwyczajnie wychodzi inaczej. Marzyłam o pikniku z widokiem na Wieżę Eiffla, ale do Paryża poleciałam zimą i pikniku nie było, bo dookoła było błoto. No ale Paryż niezależnie od tego był moim marzeniem, więc jakby nie patrzeć to marzenie spełniłam. Choć na ten piknik chętnie wrócę. I jeszcze całować się na szczycie Wieży Eiffla! No bo czemu nie?



Marzenia uczą wytrwałości. Czasami trzeba długo na coś czekać, wiele lat pracować i się przygotowywać, albo po prostu czekać na okazję, która umożliwi nam spełnienie marzenia. Czasami też po latach zderzamy się z rzeczywistością i okazuje się, że w momencie, w którym mamy możliwość zrealizować to wielkie marzenie, ono przestaje być takie fajne. I to też jest spoko. W końcu to są tylko marzenia, one nas nie wiążą i nie ograniczają. Marzenia mają dodawać skrzydeł, a nie trzymać w miejscu. Tutaj przychodzi mi do głowy jako przykład kobieta, która od dziecka marzyła, że na własnym weselu będzie wyglądała jak prawdziwa księżniczka - założy wielką sukienkę bezę i diadem, a gdy dochodzi do tego momentu, że może wyglądem tę księżniczkę przypominać, woli skromną i prostą sukienkę. Do realizacji wielu marzeń potrzeba czasu, cierpliwości i wytrwałości, a z czasem zmieniamy się my i nasze potrzeby, więc to normalne, że czasem zdarzy się i tak, że marzenie przestanie być marzeniem. W podstawówce na przykład marzyłam o tym, żeby wydać własna powieść. Nawet pisałam ją w pamiętniku! Dzisiaj z kolei zupełnie mnie to nie interesuje i wydanie książki nie jest moim celem ani marzeniem.

Bluzka - New Look (SH), Spódnica- Zaful, Buty- Deichmann, Torebka- Nobo, Apaszka- SH 


Chyba nie znam większej radości niż ta, która towarzyszy chwili, gdy spełniamy swoje marzenia. W końcu marzenie jest przedmiotem pragnień i dążeń, często wydający się nam czymś doskonałym i trochę nierealnym. Siłą rzeczy, jak marzenie staje się rzeczywistością, to musi cieszyć. A jeszcze jak masz świadomość, że to marzenie się spełniło, dzięki Twojej ciężkiej pracy, determinacji i wytrwałości to satysfakcja sprawia, że ta radość jest dużo większa. Mam świadomość, że nie zawsze wszystko zależy od nas i czasami te marzenia się jednak bardziej spełniają jakby same. Ale to też nie do końca tak wygląda. Bo to, że los daje Ci szansę, by spełnić swoje marzenie ot tak, wcale nie oznacza, że Ty po pierwsze tę szansę zauważysz, a po drugie zdecydujesz się ją wykorzystać i zrealizujesz swoje marzenie. Trochę jest tak, że skoro marzenia wydają nam się nierealne, to nie boimy się o nich marzyć, a gdy pojawia się realna wizja ich urzeczywistnienia, nadchodzi pora zderzyć się z obawami i te niejednokrotnie z marzeniami wygrywają.



Mogę już Wam oficjalnie powiedzieć, że niedługo spełnię jedno ze swoich największych marzeń. Barcelona na liście moich podróżniczych celów jest od dawna, ale zawsze wydawało mi się, że to "jeszcze nie teraz". Bo za drogo, bo latem nie ma tanich lotów itd. W tym roku, to bardziej prawdopodobne, że... I tak sobie gdybałam i próbowałam planować, ograniczając to, co podpowiadała mi głowa, która krzyczała od jakiegoś czasu: Barcelona! Na początku roku nawet stworzyłam sobie taką roboczą listę podróżniczych marzeń na ten rok, podchodząc do tematu luźno, bo akurat podróży nie planuję z góry, tylko wykorzystuję okazje, które się pojawiają. I tej Barcelony tam nie wpisałam. Zawsze marzyłam też o tym, by jakiś czas, nawet krótki, móc pomieszkać w jakimś dużym zagranicznym mieście. Wydaje mi się, że nie chciałabym na stałe mieszkać za granicą, ale chciałabym tego doświadczyć i zobaczyć, jak wygląda życie gdzieś indziej. No i się udało! W te wakacje spędzę dwa miesiące w Barcelonie. Będę tam mieszkać, żyć, poznawać kulturę, pracować w ramach praktyk i cieszyć się każdym promieniem słońca.



I mimo tego, że to dla mnie wielkie marzenie, to gdy stało się prawdziwe i uświadomiłam sobie, że naprawdę mogę polecieć do Hiszpanii, zamieszkać tam na dwa miesiące, to obleciał mnie strach. Bałam się, że będę tam zupełnie sama, że nikogo nie poznam, że nie odnajdę się w wielkim mieście, że brak znajomości języka mi wszystko utrudni albo że sobie nie poradzę w pracy. Ale zakopuję te obawy głęboko i myślę sobie, że będzie świetnie, bo w końcu spełniam swoje marzenie. Strach jest normalny, ale nie pozwól mu podciąć Ci skrzydeł. Nie daj się sparaliżować i nie pozwól obawom odebrać Ci marzeń. Może okaże się, że nie pokocham Barcelony i wcale nie będzie mi się tak podobać, jak mi się wydaje, że będzie. Ale co z tego? Dużo bardziej żałowałabym, gdybym zrezygnowała ze swoich marzeń, odpuściła i się poddała. Pamiętaj, marzenia się nie spełniają same. To Ty masz moc, by je spełniać. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger