Bo inni zawsze mają łatwiej

Wchodzisz na Instagrama i widzisz blogerkę, która właśnie znów opala się na jednej z rajskich plaż, a przecież dopiero przed chwilą wróciła z poprzedniej podróży. Scrollujesz newsy i czytasz o młodym chłopaku, który został milionerem, bo opatentował coś innowacyjnego. Wchodzisz na fejsa, a tam Twoja znajoma wrzuca, że dostała się do jakiejś prestiżowej szkoły  i właśnie spełnia swoje marzenia. Myślisz sobie - takim to dobrze. Ale mają szczęście. Nie to co u mnie, ciągle pod górkę, ciągle coś nie tak. Też bym tak chciała. A czy kiedyś przeszło Ci przez myśl, że widzisz tylko pewien końcowy efekt? I tak naprawdę zupełnie nie skupiasz się na tym, jak wyglądała droga, tylko zaczynasz narzekać, że innym to za łatwo przychodzi. Jeśli tak, to pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu - zazwyczaj nic nikomu nie spada z nieba, a efekt końcowy, który widzimy w postaci ładnego obrazka, niejednokrotnie niesie za sobą lata ciężkiej pracy i wyrzeczeń.





Mam wrażenie, że jak patrzymy na innych, to wydaje nam się, że im to wszystko przychodzi od tak. I okej, pewnie czasami jest w tym część prawdy, bo przecież nie każdy z nas ma takie same predyspozycje i umiejętności, niektórzy szybciej przyswajają wiedzę i faktycznie mniejszym nakładem pracy, mogą mieć lepsze oceny. Ale równie dobrze, mogli poświęcić trochę czasu na to, by opanować techniki efektywnej nauki i dzisiaj uczą się szybciej i skuteczniej, bo po prostu wiedzą jak? Jedno jest pewne - bez pracy nie ma kołaczy. Żeby osiągnąć wyznaczony cel musisz na niego pracować i tyle. Tutaj w zasadzie kończy się cała filozofia i nie ma co więcej nad tym gdybać. Mam koleżankę, która mówi bardzo dobrze po angielsku, francusku, hiszpańsku i włosku. I można jej zazdrościć i mówić - no ona po prostu ma taką lekkość językową i łatwo jej to przychodzi. Ja to nie mogę niczego zapamiętać. Ale można też się jej zapytać, jak to osiągnęła, od jak dawna się uczy, ile czasu dziennie poświęca na to, by podnosić swoje umiejętności językowe. I wtedy można się mocno zdziwić. Ja na przykład od października uczę się hiszpańskiego. Znam jakieś podstawy, ale zdecydowanie do poziomu komunikatywnego nadal jest mi bardzo daleko. I ja wiem, że mogłabym być na dużo wyższym poziomie, ale zwyczajnie zbyt mało czasu poświęcam na naukę. Nie mówię więc na razie po hiszpańsku, nie dlatego że mam jakieś gorsze umiejętności językowe, tylko dlatego, że nie wkładam w to wystarczająco dużo pracy.


W mediach społecznościowych zazwyczaj pokazujemy jakiś mały wycinek rzeczywistości. Chwalimy się sukcesami, pokazujemy zdjęcia z podróży, wrzucamy tylko te udane kadry itd. Generalnie pokazujemy to, z czego jesteśmy dumni. Dlaczego tak jest, że wydaje nam się, że inni zawsze mają łatwiej? Bo widzimy efekt końcowy. I tylko tyle. Nie widzimy całej drogi, która prowadziła do celu. I nawet jeżeli czasami możemy coś podpatrzeć, to i tak widzimy tylko część pracy. Zazwyczaj nie mamy pojęcia o wszystkich niepowodzeniach, które były zanim komuś udało się osiągnąć wymarzony cel. To nie jest tak, że inni mają większą porcję szczęścia w przydziale i od razu urodzili się tak świetnymi wokalistami, że bez żadnej pracy występują w Capitolu, mieli takiego farta, że ich pierwsze zdjęcie na Instagramie od razu miało tysiące lajków, pierwsza powieść okazała się światowym bestsellerem, po trzech lekcjach języka obcego byli już w stanie dogadać się z lokalsami, a z tego mega trudnego egzaminu dostali 5, chociaż przejrzeli notatki dwa razy.







Sami mamy tendencję do tego, by z jednej strony narzekać na to, jak to jest nam ciężko i źle i zdecydowanie trudniej niż innym. Ale z drugiej strony, gdy nad czymś pracujemy, to niekoniecznie pokazujemy, ile dany efekt kosztuje nas wysiłku. I to się na szczęście zmienia - chociażby w internecie coraz więcej twórców pokazuje, jak pracuje i ile dany efekt kosztuje ich pracy, a niejednokrotnie również wyrzeczeń. Pamiętam, jak kiedyś Jessica Mercedes opowiadała o tym, że gdy była nastolatką i zaczynała swoją przygodę z blogowaniem, nie miała kasy, pracowała w restauracji, by zarobić sobie na ciuchy z lumpeksów. Ale przecież i tak można znaleźć masę komentarzy o tym, że takiej to dobrze, ale normalnych, uczciwie pracujących ludzi to nie stać na takie ubrania. A to, że ona sama na to uczciwie zapracowała to już jakoś umyka. I kosztowało ją to na pewno wiele pracy, poświęceń i hejtu. Ostatnio Ania z What Anna Wears opublikowała screen swojego zdjęcia na instagramie sprzed 5 lat. Miała pod nim nieco ponad 200 lajków. Zobacz, gdzie dotarła w te 5 lat i pomyśl, gdzie Ty możesz być za 5 lat w tej dziedzinie, która jest dla Ciebie ważna. Da się? Da! Ale trzeba na to bardzo dużo pracować. Akurat Anię bardzo doceniam za to, że pokazuje, że nie wszystko przychodzi jej z taką łatwością, jak byśmy to sobie wyobrażali. A przecież można bardzo łatwo ocenić. 

Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana można powiedzieć. Ja bym powiedziała jednak, że kto nie próbuje, ten nie pije szampana. Bo prawie za każdym sukcesem stoi wiele porażek, wiele prób i błędów. Grunt, to wyciągać z nich lekcje, próbować dalej i przede wszystkim się nie poddawać. Uwielbiam ten mem, w którym człowiek kilofem kopie pod ziemią, aż w końcu ma już dość, poddaje się i zawraca, a wielkie złoża diamentów były tuż przed nimi. No i zazwyczaj właśnie tak jest. Hej! Nawet J.K. Rowling, zanim znalazła chętne wydawnictwo, usłyszała, że nikt tego nie będzie chciał czytać. Ja jestem jej niesamowicie wdzięczna, że się nie poddała,bo moje dzieciństwo bez Harrego Pottera byłoby zupełnie inne. I można gadać, że inni zawsze mają łatwiej i jest im lepiej, a wszystko co dobre to spada z nieba, ale można też zacząć pracować, próbować i nie poddawać się, żeby też osiągnąć, to o czym się marzy. Wybór należy do Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger