Jak nie marnować jedzenia?

Zbliża się okres świąteczny, a więc i za razem okres wzmożonego marnowania jedzenia. A jedzenia w Polsce marnujemy i tak sporo, bo statystycznie Polak wyrzuca rocznie do kosza około 52kg dobrych produktów. Jesteśmy na 5. miejscu na liście krajów, które mają problem z marnowaniem jedzenia, więc jest nad czym pracować. Przyznam się, że nie rozumiem, jak można wyrzucać jedzenie, które nadaje się do spożycia, ale takie są fakty. Przeraża mnie to i smuci, bo po pierwsze to znaczy, że nie szanujemy tego, co mamy, a mamy wiele, skoro nam zbywa. Są przecież tacy, którzy nie mają jedzenia. Ale oznacza to też, że nie szanujemy swojej pracy i swoich pieniędzy, bo przecież jedzenie kosztuje, i to nie mało, a wiecie, że ja pieniądze bardzo szanuję.

Nie jestem idealna i przyznaję się publicznie, że zdarza mi się wyrzucić coś zepsutego. Zawsze jest mi wtedy smutno i głupio, że nie ogarnęłam tego wcześniej i coś się zmarnowało. Panią domu jestem stosunkowo niedługo i nadal się uczę. Czasami niestety zdarzy mi się coś przeoczyć, przegapić albo źle zaplanować i przez to coś zmarnować. Największy problem mam z produktami, których nie używam, a czasami potrzebuję małej ilości, np. śmietanę do jakiegoś sosu - nie zużywam całej, a potem nie mam do czego wykorzystać. Mimo wszystko pracuję nad tym i staram się wyrzucać jak najrzadziej, a żeby tak się działo, mam kilka sprawdzonych sztuczek.





1. Zamroź! 


Mam wrażenie, że chodź zamrażarki obecne w domach są od dawna, to jakoś nie jesteśmy w pełni z nimi zaprzyjaźnienie, a mrozić można praktycznie wszystko. Mięso to wiadomo, warzywa pewnie też, ale już np. pieczywo nie jest tak oczywistym produktem. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamrozić pieczywo. W ten sposób się nie zmarnuje, a po rozmrożeniu będzie świeże. To bardzo przydatne, gdy mieszka się samemu, albo w dwójkę i cały bochenek to za dużo. Jeżeli mamy czegoś za dużo, to warto sprawdzić, czy nie da się tego zamrozić. My na przykład po świętach mrozimy kutię, której zawsze jest bardzo dużo, a psuje się dość szybko. Dzięki temu nie musimy jej jeść na siłę, a możemy ze smakiem cieszyć się nią np. w Nowy Rok.

2. Planuj! 


Planowanie posiłków to coś, w czym nie jestem dobra. Nie lubię tego robić i sprawdza się u mnie na max. 2 dni, bo zwyczajnie nie wiem na co będę miała ochotę. Próbowałam robić tygodniowe jadłospisy, ale potem się okazywało, że to co w niedzielę zaplanowałam na środę, w środę zupełnie mi się nie podobało, bo miałam ochotę na coś innego, a nie lubię trzymać się planu na siłę. Myślę, jednak, robiąc obiad danego dnia, co mam i jak mogę to wykorzystać, a także co mi zostaje z tego obiadu i jak to mogę wykorzystać. I tak np. robiąc carbonarę z brokułem (bo tak lubię najbardziej) z pozostałej części brokuła robię jakąś sałatkę z tym, co akurat jest pod ręką i w miarę pasuje. Jak kupuję fetę, to np. połowę wykorzystuje to makaronu z burakami, a drugą wykorzystuje do potrawki ze szpinakiem albo dodaję do sałatki.

3. Kupuj rozsądnie! 


Podobno to jest główna przyczyna marnowania jedzenia - kupowanie za dużo. Patrząc na kolejki w sklepach przed jakimkolwiek dniem wolnym, nabieram przekonania, że to faktycznie duży problem. A prawda jest taka, że większość z nas spokojnie wytrzymałaby bez kupowania żywności przynajmniej kilka dni. I to jedząc fajne, pełnowartościowe posiłki, opierające się na tym, co mamy zachomikowane w domu. Zapasy są spoko i sama mam grupę produktów, które zawsze mam w kuchni, ale z zapasami nie ma co przesadzać. Szczególnie jeśli chodzi o rzeczy, które mogą się zepsuć. I tu też warto uważać na promocje. To, że Twój ulubiony jogurt jest o połowę tańszy, nie oznacza, że masz go kupić więcej niż zazwyczaj, bo jeśli się przeterminuje i go wyrzucisz, to wcale tak tanio to nie wyjdzie.



4. Rusz głową!

Aby nie marnować jedzenia, trzeba się wykazać kreatywnością. Z większości produktów można zrobić np. jakąś sałatkę, albo danie jednogarnkowe. Z owoców wyjdzie świetne smoothie (nawet z ciemnego banana, którego niekoniecznie chcemy zjeść). Trzeba kombinować i podchodzić do kuchni kreatywnie. To, że ktoś nie wymyślił takiego przepisu, to nie znaczy, że nie można tego spróbować. Nie zawsze wyjdzie z tego coś dobrego, np. pasta kanapkowa z fasoli z puszki nie smakowała mi zupełnie, ale gwarantuję, że zjecie dzięki temu wiele świetnych potraw.

5. Foodsharing, czyli jadłodzielnie 


Foodsharing to jeden ze sposobów na walkę z marnowaniem jedzenia. Jednym z elementów foodsharingu są jadłodzielnie, czyli miejsca, do których można przynieść dobre jedzenie, którego nie zdążymy zjeść aby ktoś inny mógł się nim poczęstować i wykorzystać. Ta inicjatywa jest tak świetna, że odkąd dowiedziałam się, że od niedawna w Łodzi na EkSocu funkcjonuje Jadłodzielnia, nie mogę się doczekać, aż pójdę coś oddać, albo... wziąć. Bo przecież na tym polega ta idea. Warto sprawdzić, czy coś takiego funkcjonuje u Ciebie, bo pomysł powoli się w Polsce przyjmuje i rozwija.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger