A ja w Halloween piję herbatę

W Polsce Halloween staje się z roku na rok coraz bardziej popularne. Pojawiają się tematyczne imprezy, coraz częściej dzieci chodzą po domach, a w każdym sklepie można kupić halloweenowe dekoracje. Na Cyprze to halloweenowe szaleństwo trwa już od zeszłego weekendu i jest znacznie bardziej zauważalne niż w Polsce. Niemal codziennie organizowane są halloweenowe imprezy, oglądanie horrorów itd., a ludzie naprawdę mocno się w to angażują, przebierają i się tym cieszą. I w porządku. Ja do Halloween nic nie mam. To nie będzie tekst o tym, że to święto szatana i prowadzi do zagłady dusz. Bez przesady - jeśli pomaluję sobie twarz, założę jakiś kostium i wytnę dynię, traktując to wszystko jako zabawę, to z moją duszą będzie wszystko w porządku. Dlaczego więc, gdy ktoś mnie pyta, co robię dziś wieczorem odpowiadam - ja w halloween piję herbatę?






Po prostu tego nie czuję 

Na tym w sumie mógłby się skończyć ten tekst. Nie czuję tego klimatu, nie utożsamiam się z przebieraniem za duchy i potwory. Nie czuję też tego, by iść na halloweenową imprezę, a następnego dnia na kacu iść na cmentarz. Teoretycznie tutaj nie miałabym takich rozterek, ale najzwyczajniej w świecie nie mam potrzeby celebrować święta, którego nie znam, które jest mi obce i nic pozytywnego mi nie daję. A mam taką zasadę, że jeśli czegoś nie czuję i coś mi nie daje frajdy, to po prostu tego nie robię, nawet jeśli wszyscy inni tak. Wolę ten czas spędzić w gronie rodziny czy przyjaciół, z kubkiem gorącej herbaty, z dobrymi planszówkami, tak jesiennie.

Umiłowanie brzydoty

No właśnie, mi się Halloween po prostu nie podoba. Turpizm nigdy nie był moją estetyką i nie lubię tego, co brzydkie. Lubię otaczać się ładnymi przedmiotami i wywoływać pozytywne emocje. A strach zdecydowanie taką nie jest. Można mi zarzucić, że nie chcę przyjąć zagranicznej tradycji, a przecież na Walentynki pierwsza będę stała w kolejce, mówiących, że to super święto. Ale Walentynki są piękne, są pozytywne, są kolorowe i pełne miłości. Walentynki to zupełnie inna idea. Ja nie potrzebuję malować sobie na twarzy sztucznych ran i krwi, bo po prostu mi się to nie podoba. Lubię to, co piękne i pozytywne, a nie brzydkie i mroczne. A już najbardziej przerażają mnie te ciastka w kształcie palca czarownicy! Chyba bym nie dała rady się przemóc i to zjeść... Albo ciastka w kształcie grobu... serio? To dla mnie motyw, którego nie rozumiem. Śmierci zazwyczaj towarzyszy smutek i jak dla mnie używanie tego typu elementów na imprezach nie jest na miejscu. I jasne, nie ma w tym nic złego, nikomu to krzywdy nie robi, ale ja po prostu nie czuję się z takim motywem komfortowo.

Ale mamy polskie przebieranki! 

A jeśli chcesz mnie do Halloween przekonać argumentem, że to po prostu fajna zabawa i dobra okazja, żeby się przebrać i powygłupiać, to ja Ci powiem, że mamy polskie przebieranki. Mamy przecież Ostatki. Są naszą tradycją, którą zamiast pielęgnować, odkładamy trochę do lamusa. A szkoda, bo to fajna tradycja, a i gama strojów znacznie szersza! Także wszystkie zaproszenia na ostatkowe imprezy przyjmuję z chęcią i odpowiem - wymyślam kostium!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger